Za oknami zrobiło się barwnie , dęby za płotem dają po oczach liśćmi w kolorach od pomarańczu po bordo , w domu natomiast , wyszły z ukrycia sweterkowe dynie podkręcając jesienne klimaty .
Jakiś czas temu chodziły słuchy ,że pokazały się grzyby w lesie ...
chodzić po nim bardzo lubię , do tego nie trzeba minie namawiać ...
niestety grzybów nie było albo się pochowały przede mną , za to odrobinę lasu przyniosłam na taras by zamieszkał na drewnianej tacy.
Zdjęcia już nieaktualne ,trzeba było ewakuować kanapy po sezonie letnim , ale zanim to nastąpiło poszyłam poszewki na poduszki .
W pierwotnym założeniu , to co stało się regałem , miało służyć za dodatkowe siedzisko , zresztą w każdym momencie można regał położyć poziomo i stworzyć dodatkowe miejsca siedzące i do tego potrzebne były poduchy.
Kolejne dwie powstały z rozbiegu , ta a'la walizka ...
druga , okładka na kajet.
Iglice dachowe już kiedyś robiłam TUTAJ . Ambitnie miałam zamiar posprzątać swój warsztat , niestety wpadły mi wtedy w ręce metalowe kule ...
za to poskręcałam , posklejałam ...
pomalowałam na czarno i mam kolejne durnostojki .
A swoją drogą , ciekawe kiedy posprzątam warsztat ,zawsze jak się za niego zabieram coś mimochodem odciąga mnie od tego , widocznie skazany jest na wieczne zaniedbanie .
Tu kolejne odciągacze , znajoma podrzuciła mi dwie tablice korkowe bym odświeżyła ich wygląd . Na korek przyklejony len na klej introligatorski , ramki pomalowane na czarno + kilka dodatków .
Długo szukałam po sklepach drucianego cedzaka , niestety bez skutku , za to na giełdzie się jakimś cudem znalazł za 2 zł. ...
jedyne co nie pasowało mi ,to plastikowa rączka . Przydał się kolejny trzonek złamanego noża . Powtórka z rozrywki bo pisałam o tym TUTAJ , wystarczyło przyciąć trzonek , nawiercić otwory i wbić w nie pręty cedzaka .
Trafiłam wtedy też na maleńką tarkę do gałki muszkatołowej
i jak dla mnie cudne stare porcelanowe pojemniki w cenie która zwaliła mnie prawie z nóg ... 3 zł . sztuka !
po tak udanych zakupach się trzeba dodatkowo rozpieścić ... a właściwie to główną nakręcającą na małe czekoladopodobne co nieco jest Tuśka ... jak dobrze mieć kogoś na kogo można zwalić całą winę ... ha, ha .
Muffinki nadziewane czekoladą
100 gr. cukru pudru
100 gr. miękkiego masła
3 jajka
1 szk. mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
Po kostce czekolady do każdej babeczki ,( 12 sztuk )
Wszystkie składniki do miski , ubić na gładką masę mikserem . Nakładać po łyżce ciasta do wcześniej naszykowanej foremki do muffin z papilotkami . Wcisnąć w ciasto po kostce czekolady . Piec w 190 C około 20 minut.
Szybko i prosto ,tak jak lubię , kakao mi wyszło więc zastąpiłam je rozpuszczalną czekoladą w proszku , więcej rozpusty nie pamiętam ..amen.
W ostatni weekend września zawiało mnie do Jeleniej Góry , gdzie jak wiadomo odbywał się coroczny targ staroci .
Cała przyjemność po mojej stronie , naoglądałam się , napasłam oczy , coś tam zakupiłam ale bez szału ...
pokażę Wam tylko jeden malutki nabytek , dwustronny pędzelek z naturalnego włosia . Wielu się zastanawiało nad jego pierwotnym zastosowaniem , jedna z wersji głosiła ,że to pędzel szalonego golibrody . Ale najprościej przyjąć wersję ,że to jednak pędzelek przydatny w kuchni , zresztą od razu pokazał co potrafi przy oczyszczaniu grzybów ....
które wreszcie się pojawiły . Na początku nieśmiało , za to z przytupem bo nawet prawdziwki mi się objawiły ,na które ślepa jestem i co którego ujrzałam to krzyczałam z wrażenia ....
a potem się rozkręciło i był wysyp podgrzybków , to tylko mała część zbiorów . Nie nadążałam z przerobem , dawno nie miałam takich zapasów jak w tym roku .
Jak na razie to tyle jesiennego raportowania ... odmeldowuję się , pozdrawiając Wszystkich zaglądających do jagodowego i do miłego!